100 lat profesji księdza Majki

 

Upadłszy do stóp Naszego Pana, Jezusa Chrystusa, ufny dzięki wsparciu i kierownictwu Niepokalanej Dziewicy Maryi, jak i wstawiennictwu świętych Patronów i całego dworu niebieskiego, na cześć i chwałę najukochańszego Serca Jezusowego, ja, Stanisław Kostka, składam Bogu Wszechmogącemu na Twe Ręce, Najprzewielebniejszy Ojcze na okres jednego roku, śluby proste posłuszeństwa, czystości i ubóstwa, według Konstytucji Towarzystwa Księży Najświętszego Serca Jezusowego.

Byleby tylko, o co Cię proszę, Najłaskawszy i Wszechmogący Boże, Twa nieskończona dobroć przyjęła te moje śluby jako ofiarę na woń miłą Tobie, a mnie łaskę udzielić raczyła, bym ich wiernie dochował. Amen.

 

Tak 100 lat wstecz od daty 10 marca 2022, na włoskiej ziemi, oczywiście ślubując po łacinie, na drogę życia zakonnego wstępowała jedna z legend naszej prowincji, ks. Władysław Majka SCJ. Urodzony 12 maja 1904 w Zegartowicach, niedaleko Stadnik, w chłopskiej rodzinie, stanie się dla polskich sercanów jednym z filarów Zgromadzenia, które w momencie Jego narodzin z trudem uzyskiwało papieskie zatwierdzenie.

 

Około 1920, kiedy rozpoczynał V klasę gimnazjum, poprzez swojego kolegę, Juliana Lubowieckiego, poznaje przebywającego wówczas w Polsce, młodego sercanina, ks. Kazimierza Wiechecia SCJ. On to świeżo wyświęcony, 2 listopada,  zabiera jego właśnie wraz z Julianem Nowowiejskiego i Ignacym Stoszko do Włoch. Można powiedzieć, że wtedy to zawiązała się pierwsza wspólnota Polska sercanów, tym bardziej, że cała czwórka wytrwała do śmierci w Zgromadzeniu. Kolebką naszej polskiej obecności stała się więc, powstała właśnie w 1920 r., prowincja włoska.

Miejscem docelowym podróżych polskich chłopców była Albisola, gdzie trójka zaczęła swój nowicjat w następnym roku. Mistrzem nowicjatu był ks. Louis François Duborgel SCJ, przyszły włoski prowincjał i radny generalny. Musimy sobie uświadomić, że na północy Włoch zaraz po wojnie nie żyło się najprościej. Pierwsze miesiące ich pobytu, to jeszcze czas szalejącej w Europie epidemii grypy. Szkoły zakonne i nowicjaty były przepełnione, środków mało lub brak. Z Polski zniszczonej przez zakończoną niedawno Wielką Wojnę i kończącą się wojnę polsko-bolszewicką, młodzi chłopcy, może z marzeniami trafienia do bogatszego Zachodu, trafiają w środowisko również mocno naznaczone przez wojnę.

 

Zniszczenia, traktaty, iluzje, otwarte rany rodzą równie inne choroby: uprzedzenia. Przyjeżdżają Polacy, którzy nie mieli wówczas najlepszej prasy w Zgromadzeniu. Próby otwarcia misji fińskiej w latach 1909-1911 rozbiły się o zakompleksiony polski Kościół w carskiej Rosji. Holendrzy pracujący w Helsinkach nie byli w stanie pojąc ksenofobii polskiego kleru, zwłaszcza w sytuacji Finlandii, gdzie nie było jasnej dominacji nacji polskiej w przestrzenii katolickiej. Oczywiście tak to widzieli, bardzo jednostronnie, ówcześni sercanie. Nakładały się to na srożące się nacjonalistyczne uprzedzenia, które przenosiły wrogość i wojenne przymierza na społeczeństwo dwudziestolecia międzywojennego.

 

Ze wszystkim tym mierzyli się i Polacy, którzy też nieśli w sobie ból po ponad stuletniej ranie rozbiorów, przymusowej rusyfikacji i germanizacji, traktowania jako naród mniej istotny, budujący swoje państwo z łaski zwycięskich potęg, które nieraz lepiej traktowały pokonane Niemcy. I jeszcze, w walce z potopem bolszewickim, otrzymując pomoc o wiele bardziej ograniczoną niż ta, którą dziś cieszy się Ukraina. Ci 16-latkowie nie mogli tego nie widzieć, dlatego nie dziwi czarna legenda, która próbuje opowiadać o wielkiej niechęci Włochów do Polaków kształcących się w ich szkołach, stających się współbraćmi w życiu zakonnym i żyjących z datków ich dobroczyńców. Warto, nie determinując oceny postawy samych Włochów, mieć świadomość tej jakże skomplikowanej sytuacji.

 

Mimo to, potencjał młodego Władysława Majki, od 10 marca 1922, br. Stanisława Kostki, został dostrzeżony, gdyż po kilku miesiącach spędzonych w szkole w Albino jako pomocnik prefekta, którym był. o. Kazimierz, zostaje wysłany na studia do Strasburga. Dało mu to okazję do wykorzystania swych zdolności, które poświęcił Zgromadzeniu, zwłaszcza tworzącym się w Polsce nowym strukturom. Zbliżyło go to niewątpliwie do Założyciele i umożliwiło asystować przy Jego śmierci przebywając we wspólnocie w Brukseli między 1924 i 1925. Piękne przekazy i opowieści o słowach Dehona w ostatnich dniach o Jego młodych Polakach czy legenda jakoby o. Majka miał służyć do ostatniej Mszy (na pewno jest to wysoce możliwe, ale mamy jedynie przekazy pamiętnikowe Polaków) jesteś świadectwem, że jego wybitna rola w Zgromadzeniu jest niewątpliwa i związana z samym Założycielem.

 

To, czego nas uczy, możemy streścić we fragmencie z jego najsłynniejszego dzieła I uwierzyliśmy Miłości…:

 

Na wszystkich ścianach naszych domów należałoby umieścić następujący napis: “Nie możesz większej przysługi oddać ani sobie, ani drugim nad tę, jeżeli przekonasz siebie i drugich o bezmiarze miłości Najświętszego Serca Jezusowego dla ciebie i dla każdej duszy”. Przekonanie to bowiem staje się dla duszy tym, czym jest co roku na naszej ziemi wiosenne słońce, które topi lody i śniegi, wszystko ożywia, do życia i rozkwitu świat pobudza, na każdym kroku wszystko upiększa i radość wyczarowywuje.

Wiara w miłości jest fundamentem naszego życia wewnętrznego i źródłem, z którego ono wypływa. Im żywsza wiara, im większe nasze wyobrażenie o miłości, jaką jesteśmy miłowani, tym intensywniej zrodzi się z niej życie wewnętrzne. (...) I tak, od owej wiary  w miłość, od jej stopnia, zależy bezpośrednio i stopień naszej ufności i stopień naszej miłości; pośrednio zaś i wszystko inne, bo z miłości dla Boskiego Mistrza wypływa, a więc ofiarność i poświęcenie, miłość nasza do Ojca, miłość dla bliźnich i wszystko inne...

 

Ojciec Majka w jakiś tajemniczy sposób pozostaje Mistrzem nas wszystkich. W stulecie zakończenia przez niego nowicjatu, może warto wrócić do tego jego szczególnego tekstu, który powstał na kanwie jego konferencji duchowej i abstrahując od jego długiego życia, w którym, tak bądź inaczej próbował ten ideał wypełnić, posłuchać dziś jego nauk. Zwłaszcza, że ofiarność, miłość bliźniego, ufność w Boga, w tych trudnych momentach wojny jest nam tak bardzo potrzebne!

 

Jakub Bieszczad SCJ (Rzym)